Olga w czasie wakacji nie musi chodzić do przedszkola - chętnie zajmują się nią moi rodzice i jej dziadkowie ze strony męża. Zawsze mamy na kogo liczyć, no i Olga się nie nudzi, bo ma znajomych na aż trzech osiedlach - u nas i u dziadków :) Nigdy więc nie musieliśmy korzystać z dyżurów wakacyjnych przedszkoli. Ostatnio się zastanawiałam, czy zdecydowałabym się oddać Olgę na parę godzin do obcego przedszkola.
Zawsze można przeczytać różne opinie w necie o przedszkolach, także nie trzeba trafić na złe i niedobre przedszkolanki. Jednak moje obawy wiążą się z tym, że podczas wakacji dziecko wędruje ciągle do nowych miejsc, gdzie przedszkolanki raczej nie mają szans poznać dobrze dzieci podczas kilkugodzinnych dyżurów, a i dzieci nie mogą się ze sobą zaprzyjaźnić i lepiej zapoznać. Jeszcze gorzej, gdy dziecko ma problemy z przystosowaniem się do nowych miejsc i nie lubi częstych zmian - wtedy takie dyżurne przedszkola byłyby dla niego katorgą. Na szczęście Olga nie ma problemów z odnalezieniem się w nowym towarzystwie - nie jest nieśmiałą osóbką.
Tyle z moich obaw. Piszę o tym, bo niektórzy rodzice bardzo demonizują dyżurne przedszkola, a w dodatku negatywnie oceniają rodziców, którzy zaprowadzają tam codziennie dzieci. A co ma zrobić pracujące małżeństwo, które nie może wziąć wolnego, a nie ma z kim zostawić dziecka? Nie stać ich na opiekunkę? O tym już się nie myśli. Nie trzeba robić z dyżurnych przedszkoli jakiś beznadziejnych zakładów! Dyżurne przedszkole to przedszkole jak każde inne, wiąże się to tylko z częstymi zmianami otoczenia dla pociechy. Jeśli dobrze to znosi, to ja w ogóle nie widzę przeciwwskazań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz